twarzozmian antypolityczny

urodziłem się młody socjalista
w garncu nie tym słynnym
bo parę przeplatań wcześniej
że obciach w komunie przed ludźmi
– zakryty maską obłudnika
antysowieckiego hurrapolskiego
któraż to maska wżarła mi się mocno
w twarz do tego czasu gdy uznałem
że nie chcę umierać od tomahawka
i czarnobyla ani nie chcę ganiać
z brzytwą pederastów żydów i murzynów
ani z bagnetem drugich takich jak ja
więc ta maska wtedy stała się lewacka 
opluwana przez nieważne czy 
czerwoną czarną czy niebieską burżuazję 
ale wciąż i wciąż maska maską
nawet gdy myję ją wrzątkiem z mydlinami
maluję na niej niebiańskie dobrotliwe wzory
wciąż gniecie mnie uwiera swędzi się wżyna
więc ją precz precz i chcę oddychać twarzą
i nie chcę wiedzieć ani być znawcą
i nie mądrzyć się i nie za lub przeciw
opowiadać tylko rozluźnić poliki
opaść żuchwą rozdziawić pyska i oczęta
pytać słuchać i oddychać 
pytać słuchać i oddychać 
oddy
chaaaać 
 

 

Streszczenie bloga (dla osób nie chcących tracić czasu na czytanie postów a jednak będących tak miłymi i chcących choć pobieżnie zorientować się, o co w tym blogu chodzi a może i nie chodzi):
W poprzednim poście:
Był wiersz o tym, czym może jest a może nie jest jaźn, ego, to co nazywamy tożsamością; czy w ogóle czymś jest. I czy w ogóle czymś nie jest. Jako bonus był tekst Johna Crooka, nieżyjącego już nauczyciela buddyjskiego w tradycji chan. I jego zdjęcie.
Nie było haiku ani żadnej piosenki. Ani niczego. Ani Nietzschego.

W bieżącym poście:
To nie jest post następny po poprzednim, tylko jeszcze bardziej następny. Tamtego następnego nie było i już nie będzie. przynajmniej tu. W alternatywnym świecie jest, ale tam też są blogi. I to jakie!
W tym wpisie jest wiersz niby o polityce. Ale to pozory. W gruncie rzeczy chodzi o coś o wiele więcej niż jakaś durna polityka. Chodzi o swędzenie twarzy.
Bonusem jest wiersz Adama Zagajewskiego, Stary Marks.

W następnym poście:
Będą znowu haiku. I bonus. I streszczenie bloga. I fajne zdjęcia. I dużo wesołości, śmiechu i dobrego nastroju. I cała masa komentarzy na wysokim poziomie, bardzo mi życzliwych. Mówiąc krótko, będzie ekstracko. Jak cacko. Już się nie mogę doczekać.

 

    bonus:

Stary Marks

Nie może się już skupić.
Londyn jest wilgotny,
w każdym pokoju ktoś kaszle.
Nigdy nie lubił zimy.
Przepisuje dawne rękopisy
wielokrotnie, bez pasji.
Papier jest żółty
i kruchy jak gruźlica.

Dlaczego życie uparcie
dąży do zniszczenia?
Ale we śnie wraca wiosna
i śnieg, który nie mówi
żadnym znanym językiem.
I gdzie można umieścić
miłość w jego systemie?
Gdzie są niebieskie kwiaty.

Nienawidzi anarchistów,
nudzą go idealiści.
Dostaje raporty z Rosji,
niestety bardzo szczegółowe.
Francuzi bogacą się.
W Polsce cisza, pospolitość.
Ameryka nie przestaje rosnąć.
Krew jest wszędzie,

chyba zmieni tapety.
Zaczyna się domyślać,
że biedna ludzkość
wciąż będzie szła
przez starą ziemię
jak miejska wariatka,
wygrażając pięściami
niewidocznemu Bogu. 


Adam Zagajewski

gorejący kwiat (gorejący świat)

 

gdy sadhu mosze
uniósł kwiat
na górze synaj
nie uśmiechnął się nikt
nie było tam akurat
rabiego kaśjapy
więc kwiat spłonął
w ogniu gniewu jehowy
a popiół zestalił się
w kamienne tablice

stary mędrzec z chin
przejeżdżał opodal zboczem
na swym wole i rzekł że:
– twój lud człecze
nieszczęsny tam w dole
składa właśnie cielcowi
krwawe daniny a ogień
ofiarny wznieca 
kulami z armat 
i bombami z aeroplanów
więc twych prawd i tak
nie zrozumie nikt

[rozkruszył je zatem kopytami byka]

lecz tamten 
nie myślał go słuchać 
– nie pojmą lub pojmą
cóż za różnica?
niech je czczą
i niechaj drżą!
– przed zła czynieniem?
– przed płomieniem!
splunął na mistrza lao
wziął nóż 
mokry wciąż jeszcze
od krwi baranka
wyrył na nowo 
słowa w kamieniu
zszedł w dolinę
i deal wielki zrobił
z narodem swym wybranym

[bo rozejm był akurat
a przerwa na zakurzenie]

 

pobawmy się

czy możemy pobawić się 
w dobroć i współczucie?
zabierzemy plastikowym żołnierzykom
szable i karabiny
damy młotki i długopisy 
będą sobie
pomagać
budować domy
i pisać wiersze
zamiast toczyć walki
pozbawiać się życia
 
będziemy grać w gry
strategiczne
nie żądające od nas
gwałtów i morderstw
by wchodzić
na kolejne poziomy
i zakładać nowe państwa
a zamiast tego
trzeba  będzie
zdobywać mądrość
i pomagać innym 
aby zwyciężyć
wspólnie

w sobotę pójdziemy do kina
na świetny film akcji
o mrożących krew
w żyłach przygodach
dzielnych wojowników ducha
pokonujących w bitwie myśli
niezliczone zastępy demonów
wylęgłych się  w ich własnych
umysłach albo na ten drugi
o zuchwałych piratach 
zatapiających okręty ułudy
pełne fałszywych bogactw
i uwalniających popadłe
w kupiecką niewolę
dziecięce marzenia

a przed snem
będziesz dumać
z zamkniętymi oczami
o twym dorosłym życiu
ubranym w strojny mundur
walecznego generała 
pożarnej straży 

 

 

 

” type=”application/x-shockwave-flash”>” />

kołysanka czarodziejska

czerwonokarcznik z us
[niejaki baum] kochał szczerze
białe dzieci i układał dla nich 
historie pełne serca i uroku
a dzieci lakotów
równie szczerze nienawidził
więc pisał im pieśni śmierci
błogosławiąc kule
rozszarpujące ich wnętrzności
oraz noże rozpruwające ich gardła

o wakondo wakondo
o dziadkowie i babcie!
gdy opadały dymy
tam gdzie jeszcze dziś
wojownicy wezwani
wizją wovoki
strojni w nieśmiertelne
koszule i dusze
bębnili i tańczyli
w kręgu nanissáanah
dorotka znajdowała
trzy mile wokół
zwłoki
mężczyzn
     kobiet
          dzieci
rozstrzelanych z dział
i sztucerów przez
dzielnych chłopaków
w granatowych mundurach

bajkowy świat 
jest taki kolorowy
– wzdycha dorotka
przypatrując się
brunatnym plamom krwi
na przeczystym śniegu
pośród zieleni sosen 
i błękitu nieba pine ridge 

dobranoc dzieci
te białe jak śnieg
te czerwone jak krew 
niech do snu mrugają
wam gwiazdki
ze sztandaru!

 

 

O masakrze nad Wounded Knee jest dość obszerny artykuł na Wikipedii:

Cytat z tego artykułu, który mnie poruszył:


„Chociaż mieszkańcy pogranicza uważali zazwyczaj, że słusznie zduszono w zarodku niebezpieczny kult, to bardziej podzielone były opinie mieszkańców Wschodniego Wybrzeża (po opublikowaniu w bostońskiej prasie apelu doktora Eastmana Lakoci otrzymali np. wiele ubrań i bandaży). Jednak ówczesna prasa generalnie nie tylko usprawiedliwiała „bitwę”, ale i krytykowała „opieszałość” gen. Milesa, która miała prowadzić do zbędnych strat po stronie armii i zagrożenia białych osadników. Opinie o wojskowej rzezi bez prowokacji i zemście za Custera należały wówczas do rzadkości. Wśród domagających się bezwzględnej rozprawy z tubylcami był m.in. L. Frank Baum, późniejszy autor Czarnoksiężnika z krainy Oz, który najpierw po śmierci Siedzącego Byka, a następnie zaraz po masakrze nad Wounded Knee napisał w Aberdeen Saturday Pioneer dwa artykuły, w których sugerował „całkowite unicestwienie nielicznych pozostałych Indian” oraz „starcie tych nieopanowanych i niedających się poskromić stworzeń z powierzchni ziemi”.  

 

            Kołysanka gwiaździsta

 

pora

pora umierać
mówią gdy świat
za bardzo się zmienia

w starej zmieniańskiej
na wielkim ekranie
transmutują mundral
presto z samej bazylii
karakuliambro pijany
kompletnie za pieniądze
swoich półiterackich rabbich
przewiklina główkę messiego
i nos tuwima bo
tuż przed miejską
strażą drugą w nocy
gdy właśnie mają zamykać
wchodzi ginsberg nahajowany
wita gejowskim obśmiechem
wciśniętego w kąt staruchę stachurę
zaraz przytoczy się przykład
kerouaca z wojaczkiem
i wypietruszą wszyscy na miasto
będą ryczeć kibolskie pieśni
w puste ulice obrażać
milicję obijwatelską
i jankiepskich srepublikanów
sikać na barbakany i modlić się
o nagłe poświecenie
wpadną jeszcze do klubu
gdzie punka gra na gitarze
kryzysowy robot wieczny
grzmią i tubuczą chińskie gongi
a drobna kasia koto stroi w satori

a wokół tłoczy się wojna
bo jest osiemdziesiąty piąty
umarł już bob marley
i nie ma lennona
a staremu czernience
odpierdoliło na łożu śmierci
wcisnął atomowy guzik 
śpiewając imagin
there’s no countries
chciał po prostu odejść
z fetą z tego świata wprost
do woskowego mauzoleum
[wszyscy momentalnie wyparowali]

więc zbawmy się upojnie tej nocy
gdy pora umierać 
za lat kilka i naście wy
wy ideolodzy wolności
i niepodległości z kotwicą
w oku i brodą na twarzy
dostąpicie wycielenia
w stado spasionych
gustownie ubabranych w armaniego
koniunkturalistów z sekty
mammona friedmana

szczekam na was
bo jestem kundelkiem
józefa [g. a może k.]
czyli psem
a umysł psa spoczywa
swobodnie na naturze joshu
i nie lgnie do nietzschego

pora umierać
pora żyć
czas przebudzić się
i przestać śnić

 

 

wszyscy jesteśmy dziadziami

Kiedy przeczytałem opowieść Nezumiego pt „Uliczna dysputa” przypomniał mi się Dziadzio.
Dziadzio był malutki, żwawy, ubrany raczej biednie i jechał tym samym autobusem co ja. Rozmawial z jakąś panią, którą pewnie znał dość dobrze.
Najpierw zaczął o polityce, Smoleńsku, wyborach, zdrajcach i Ruskich. Mówił dość głośno. Ruskich nie lubił, Unii też. Naszych rządzących, czyli zdrajców również, co zrozumiałe, skoro wyprzedają kraj tym nielubianym. 
Autobus utknął w korku, bo ulica wąska a przy ulicy centrum konferencyjne, w którym odbywał się właśnie zjazd bodajże Badaczy Pisma Świętego.
Dziadzio stwierdził, że ich zna, bo to sa jehowi i kiedyś mieli już na Stadionie swój zjazd, gdzie się chrzcili przez zanurzenie. Natępnie podzielił się ze znajomą i resztą autobusu następujacymi prawdami:
1. W Polsce jest 17 lub 19 sekt.
2. Jedna jest prawdziwa wiara – wiara katolicka
3. Pozostałe wiary (te 17 lub 19 sekt) udają tę prawdziwą, naśladują ją i przedrzeźniają
4. Stoją za tym Ruscy
5. Prawdziwy Polak jest katolikiem
6. Obywatele Polski, którzy nie są katolikami, powinni być wysłani na resztę życia do Ruskich – tam jest ich miejsce i ich mocodawcy.
7. Gdyby Dziadzio miał coś do powiedzenia w Tym Kraju, tak właśnie by zrobił. 
Pomyślałem, że chyba szansa na to, że Dziadzio (lub ktoś, kto myśli tak jak on) będzie w Tym Kraju rządził, jest raczej znikoma i że nie powinienem się obawiać bezterminowych wakacji w Imperium. Choć oczywiście nigdy nie wiadomo, co się może wydarzyć i w którą stronę przepłyną tzw. sympatie elektoratu.
Trochę mi żal Dziadzia. Choć może i niesłusznie. Ma on swój bezpieczny, czarnobiały, poukładany świat. W świecie tym wszystkie rzeczy są jednoznaczne i ustalone raz na wieki wieków: Polacy są dobrzy. I są katolikami. Jeśli nie są dobrzy albo nie są katolikami, to znaczy, że nie są prawdziwymi Polakami. Rosja i UE nie są dobre. Okradają nas i zabijają naszych prezydentów.
Świat ten jest bezpieczny i przytulny dla Dziadzia, póki nie wedrze się doń, żadna wątpliwość, żadna niepewna myśl. Więc, kiedy słucha się Dziadzia, jego mowa jest jasna i stanowcza a wiedza niepodważalna. 

Jaką cenę płaci Dziadzio za życie w swoim bezpiecznym świecie? Płaci cenę wolności poznania. Zamknął się na własne życzenie w świecie nienaruszalnych mądrości i już nigdy, z całą pewnością ich nie zmieni ani nie pozna nowych, które by były sprzeczne z nimi.
Ale tę cenę wiekszość z nas jest gotowa zapłacić za spokój, poczucie bezpieczeństwa i stałości. Za integralność i trwałośc światów zbudowanych przez nasze Umysły. A dlaczego na tym nam tak zależy? Bo nasze idee, nasze etykiety, poglądy, koncepcje budują nasze tożsamości. Więc kiedy uważamy, że one są niezmienne, mamy złudzenie, że i nasze Ego  jest niezmienne, solidne, nieprzemijające. Że jest realne. 
To ogromna pokusa takie poczucie realności, więc na utrzymanie go jesteśmy gotowi poświęcić coś tak trudnego, niewygodnego i nieobliczalnego jak wolność do prawdy.
Czy więc jesteśmy od Dziadzia inni? Czy jesteśmy od niego lepsi? Bo mamy nowocześniejsze poglądy, bo wiemy, że sekt jest nie 17, ani 19 tylko 328? Bo wiemy, że nie za wszystkimi stoją Ruscy? Bo uważamy, że prawdziwy Polak może być nie tylko katolikiem, ale żydem, ateistą, prawosławnym, protestantem, a jako superliberałowie dopuszczamy nawet myśl, że muzułmaninem albo buddystą (byle nie pastafarianinem, bo na to rząd nie wyraził zgody).
A ile w nas raz na zawsze ustalonych prawd, niedopuszczenia możliwości ich zmian, zamknięcia się w swych poglądach na powstanie wszechświata, na słuszny model ekonomii, na prawdę o katastrofie tupolewa, na zasadność sierpnia ’44 i prawdziwość list agentów SB, na globalne ocieplenie, prawa kobiet i zwierząt?
Co, bo nasze prawdy są prawdziwsze? Są lepsze, bo są inteligentniejsze, bo mają poparcie elit i mediów? Ale prawdy Dziadzia też mają swoje elity, swoich profesorów, swoje media. Więc nasze prawdy są lepsze, bo My w nie wierzymy, bo są częścią Naszej iluzyjnej tożsamości, naszego złudnego poczucia „Ja”.
Ilu z nas stać na bardzo trudny rodzaj wolności – wolności od ograniczeń, które narzuciliśmy sobie my sami?
Czy zatem wszyscy jesteśmy Dziadziami?

P.S. Jeszcze jedna dygresja. Na różne potrzeby, wokół swych, zbudowanych pracowicie tożsamości budujemy identyfikacje społeczne, grupowe. Oczywiście nasze społeczności, nasze grupy są tymi lepszymi od innych, bo: podzielają nasze poglądy na coś, dzielą z nami pozytywne cechy wyróżniające. 
Czasem rodzi się szok. Gdy na przykład okazuje się, że nie wszyscy czujemy się w naszej społeczności jak jedna wielka rodzina.
Ci ludzie z filmiku zachowali się tak jak zachowali, nie w obliczu wielkiego i trudnego wzywania moralnego. Nie stanęli w obliczu etycznych wyborów jak więźniowie obozów koncentracyjnych czy katowane ofiary bezpieki.
Oni stanęli w obliczu tańszych butów w promocji hipermarketu i w imię tej promocji porzucili swoją społeczną tożsamość – zjednoczonych historią i wiarą Polaków:


 

cześć ci klejnocie

tubylcy ulicy mają szorstkie głosy
nic nie wiedzą o swej świętości
pachną uryną i fermentacją
a w zamglonych oczach rozbłyskują
figlarne iskierki od których
odpalają wygrzebane w śmieciach kiepy
wtedy pohukują bekliwie i tańczą
chybotliwe kołysanki
od nich usypiają na chodnikach
przy swych nigdy niemłodniejących dziewczynach
a one wyciągają wibrujące dłonie
ofiarowując przechodniom zwiędłe
kwiaty po złotówce

[wykwitające z mułu beznadziejności
nieskalane kwiaty lotosu]

krostytucja czyli ustawka zasadnicza

w trosce o 
pomyślność
dobro
szczęśliwość

korporacji

ich właścicieli
czyli innych korporacji
rad nadzorczych i zarządów
członków wszelakich
kadr wyższego i niższego szczebla
oraz kierowanych przez
wyżej wymienione korporacje
rządów i urzędów
oraz zapewniających im
komfort i bezpieczeństwo
aparatów
nacisku i ucisku
fizycznego i mentalnego

ustanawia się co postępuje
następująco

zabrania się
                  nie pragnąć najnowszych modeli
                  samochodów telefonów telewizorów laptopów

zabrania się
                  nie okazywać należnej czci uznanym
                  markom odzieży markowej

zabrania się
                  nie odżywiać się fast foodem
                  i nie okazywać mu należnej czci
                 
zabrania się
                  unikać oglądania reklam
                  i nie ulegać ich sugestiom

zabrania się
                  czytać i pisać poezję
                  oraz trudną prozę

zabrania się
                  nie śmiać się
                  z hollywoodzkich komedii 

zabrania się
                  medytować oraz
                  ćwiczyć uważność

zabrania się
                  nie pasjonować masową
                  rozrywką i zawodowym sportem

zabrania się
                  traktować inne czujące istoty
                  jako swe siostry i braci

zabrania się 
                  czcić ziemię jako swą matkę
                  a kosmos jako ojca

zabrania się
                  darzyć szacunkiem i miłością
                  wszelkie formy życia

zabrania się
                  nie wierzyć że jedyną drogą rozwoju
                  jest bezwzględna eksploatacja wyżej wymienionych

zabrania się
                  lekceważyć pomnażanie majątku
                  i bezlitosną konkurencję

zabrania się
                  nie słuchać muzycznych playlist
                  nadawanych przez komercyjne stacje

zabrania się 
                  mieć poczucie szczęścia za które
                  nie zapłaciło się ani grosza

zabrania się
                   nie wierzyć w to że wojny i rabunek
                   przyczyniają się do postępu

zabrania się
                   nie wierzyć w to że dobro społeczne
                   jest stratą pieniędzy podatników

zabrania się
                  nie wierzyć w to że można
                  i trzeba wszystko sprywatyzować

na koniec bezwzględnie zabrania się rozwijania:
poczucia jedności z wszechświatem
współodczuwającej mądrości
i mądrej empatii

za naruszenia wyżej wymienionych
naruszający podlegać będzie karze
bezwzględnego odzyskania wolności


 

                 

 

 

stacja polityka stacja muzyka

dziewczyna z psem i kotkiem
miłym głosem i gitarą
tam wyżej na świecie
skwarne popołudnie a tu
w metrze lekkość i muzyka 

dziewczyna z psem i kotkiem
i dwie ładne policjantki
uśmiechają się z wdziękiem
spisują jej dane z dowodu
[zaraz zaprowadzą tu porządek]

tylko ten upał na świecie
i ten przewiew tu na dole
wciąż nie są bezprawnie

 


stepowe wilki zachodu

wybaczcie mi proszę
sydzie barretcie
arturze rimbaud
stanisławie ignacy
williamie burroughsie
i reszto tego
stowarzyszenia popaprańców
lecz uważam że wasza wrażliwość
[choć więcej warta od małości powszechnej]
zatrzymała się wraz z waszym końcem
na poślednim etapie szaleństwa
nie dojrzawszy do stanów równowagi
nie mówiąc już o przekroczeniu 
siebie i świata 
– 
zgorzkniali artyści okcydentu
unoszący się nocnymi wizjami
w chmurach mieszanek
ziołowych
tytoniowych
kofeinowych
alkoholowych
i kadzidlanych
[i wszędzie takie właśnie wyciągnięcie
dłoni ku wstającemu słońcu
ze sfer rozumu
do sfer umysłu]

wasza wrażliwość na zło i
cierpienie tego świata
każe wam wsączać toksyny
w ciała-umysły by tak
spotęgować swą i tak aż do bólu
empatię a potem cyklicznie
odtruwanie
mistyką
dietą
i holistyczną naprawą
urojonej rzeczywistości
– 
kto oprócz was wytrzymałby
to bezustanne targanie
między upadkiem a uwzniośleniem
między brudem a czystością?

więc nie wytrzymujecie
przecież

odważni artyści okcydentu
zawsze zbawiacie uniwersum
zanim zdążycie ocalić siebie
dlatego umieracie młodo
nie dowiadując się że
nie ma ani jednej istoty
która mogłaby zostać
przez was zbawiona
giniecie pod sztandarami wyzwolenia
przerwania odwiecznego łańcucha
upodlonych wcieleń tu na tej ziemi
na tej ziemi gdzie jakiś czas temu
narodziła się nowa religia
obłąkany kult egoizmu który
wypiera wszystkie inne krwawe
obrzędy zabijające w imię jakichś
ulotnych i niematerialnych objawień
podczas gdy on robi to w imię
całkiem namacalnego i konkretnego
pana waszego interesu jedynego
stworzyciela ekonomii i ziemi
dla którego się rodzicie i któremu odchodzicie

umarli artyści okcydentu
stajecie się pożywką
nawozem
ścierwem
dla robaków i hien
systemu któryście zwalczali
a któremu służyliście przed
i służyć będziecie po śmierci

wasze dusze transmigrują
w dzieła zebrane i wydane
w monografie opracowane
akademie i widowiska
słowno-muzyczne ku czci
sprzedawane
sprzedawane
sprzedawane

to wszystko jak widzicie
jest tak groteskowe i 
proszę was
uczmy się zwierząt
uczmy się dzieci
bo tylko wariaci są
poważni i poważani

szanowni i szanowani
zboczeńcy i degeneraci
o duszach zaklętych
i ciałach zniewolonych
wybaczcie mi i niechaj
wasze rozpadłe w pył kości
nie myślą o braku szacunku
i pokory – po prostu
jest na tym świecie już
zbyt ekstremalnie
i zbyt późno i zbyt
wszystkiego w ogóle